Jemeński Airbus A310 ze 153 osobami na pokładzie rozbił się w nocy na archipelagu Komorów na Oceanie Indyjskim. - Wyłowiono pierwsze ciała ofiar i szczątki samolotu - podały jemeńskie władze lotnicze, nie podając jednak szczegółów. Nie wiadomo, czy ktokolwiek przeżył katastrofę.
Na pokładzie maszyny było 142 pasażerów i 11 członków załogi. Lot odbywał się z Paryża do stolicy Komorów, Maroni, z międzylądowaniem w Marsylii i w Sanie, stolicy Jemenu.
Na lotnisku Roissy w Paryżu samolot Airbus A330 zabrał na pokład 67 pasażerów, głównie Francuzów, później lądował w Marsylii skąd polecił do Sany w Jemenie. Tam pasażerowie przesiedli się do feralnego Airbusa A310, by kontynuować podróż do Maroni. Jemeńskie linie lotnicze latają na tej trasie trzy razy w tygodniu. Nie wiadomo dokładnie, gdzie zdarzył się wypadek, ale przypuszcza się, że było to w okolicach głównej wyspy archipelagu, Komor Wielki.
Na miejscu katastrofy pracują głównie służby Komorów, dwa okręty na pomoc wysłała też francuska marynarka wojenna.
Francuskie źródła podają, że w chwili katastrofy maszyna była w fazie lądowania. Kilka kilometrów od wybrzeża samolot zniknął z radarów. Według BBC, panowały wówczas trudne warunki atmosferyczne, wiał silny wiatr.
Komory rozciągają się na trzech wyspach, położonych w Kanale Mozambickim, między Madagaskarem a kontynentem afrykańskim.
To kolejna katastrofa Airbusa w tym miesiącu. 1 czerwca na Pacyfiku w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach rozbiła się maszyna linii Air France. Zginęli wszyscy pasażerowie oraz załoga - łącznie 228 osób. |